poniedziałek, 12 września 2011

Hugh Jackman: twardy jak Wolverine

W filmie "X-Men Geneza: Wolverine" (od 30 kwietnia w polskich kinach), Hugh Jackman już po raz czwarty wciela się w postać potężnego, nieobliczalnego mutanta. Nam ujawnia treningowe i mentalne triki, dzięki którym bez nadludzkich mocy sprostał wymagającej roli Wolverine'a.

Najbardziej zadziwiający wyczyn fizyczny, jaki w życiu widziałem, nie został wykonany przez zawodowego sportowca, ale przez Hugh Jackmana. Jego niezwykłość nie powodowała co prawda takiego opadnięcia szczęki jak, powiedzmy, słynny mecz Kobe Bryanta, w którym zdobył 81 punktów - pamiętacie go, prawda? Jednak w intensywności wyczynu Jackman z pewnością dorównał gwieździe Los Angeles Lakers.

Jakiś czas temu reżyser Darren Aronofsky ("Pi", "Requiem dla snu") zaprosił mnie do montażowni, żebym zobaczył sceny z jego filmu "Źródło", w którym Jackman zagrał trzy role: hiszpańskiego konkwistadora z miłości do królowej Isabel poszukującego legendarnego Drzewa Życia, lekarza starającego się wynaleźć lekarstwo na raka dla ukochanej żony i astronauty podróżującego przez otchłań kosmosu, by odkryć tajemnicę życia i miłości. W kulminacyjnej scenie nasz bohater, ogolony na łyso, unosi się w przestrzeni kosmicznej otoczony przezroczystym bąblem. Siedzi w pełnej pozycji lotosu, potem obraca się do góry nogami, rozciąga do klasycznej pozycji lecącego Supermena i odlatuje. Nic specjalnego, ot trik, jakich w hollywoodzkich produkcjach na pęczki, prawda?

Potem Aronofsky pokazał mi czyste zdjęcia z planu, bez żadnych efektów specjalnych. Znów zobaczyłem Jackmana siedzącego w pozycji lotosu, tym razem zanurzonego w zbiorniku z wodą i podtrzymywanego przez coś przypominającego rożen. Na wysięgniku podano mu automat oddechowy, przez który dostał tlen i rozpoczęło się ujęcie. Rożen przymocowany do uprzęży opinającej jego klatkę piersiową, obraca go do góry nogami, a potem Jackman przybiera pozycję lecącego Supermena. Wszystko toczy się bardzo powoli.

Właśnie w tym momencie człowiek uświadamia sobie, jak wymagający jest to wyczyn. Ułożenie nóg w pozycji lotosu jest wystarczająco trudne do wykonania w domu, a co dopiero pod wodą, nie mówiąc już o jej utrzymaniu i powolnym wykonywaniu akrobacji przy wstrzymanym oddechu.

"Które to było ujęcie?" - Arofonsky zapytał człowieka pracującego przy monitorach.

"Dziewiętnaste" - padła odpowiedź.

Reżyser uśmiechnął się do mnie i pokiwał głową. "Trzymaliśmy go w tym zbiorniku przez trzy dni. Ani razu nie padło nawet słowo skargi."
Aktor jak kaskader

40-letni Jackman nie jest znany jako wybitny sportowiec. Jest po prostu aktorem. Ma w dorobku kilka scen wymagających fizycznej sprawności (jako Wolverine w filmach z serii "X-Men") oraz trochę biegania w zabytkowych kostiumach w filmie "Van Helsing."

Ale wystarczy nieco zgłębić temat - na przykład porozmawiać z Arofonskym albo uciąć sobie pogawędkę z samym Jackmanem, o tym, jak przygotowywał się do tych ról, by etykietka "po prostu aktor" zaczęła trzeszczeć w szwach jak purpurowe spodnie Hulka.

Przy wzroście 192 cm Jackman wygląda potężnie, a wrażenie pogłębia imponująca muskulatura. Przygotowując się do roli w filmach z serii "X-Men", na ławce wyciskał sztangę ważącą ponad 140 kg, a na suwnicy wypychał w górę nogami platformę o ciężarze ponad 450 kg ("Ale przy tym drugim o mało nie popuściłem z wysiłku" - obrazowo opisuje ze śmiechem). Z kolei na potrzeby "Źródła" do perfekcji opanował najważniejsze pozycje tai chi i wyrywające nogi z pachwin ćwiczenia jogi. Do pomocy dublerów w ujęciach kaskaderskich ucieka się niezmiernie rzadko.

Za tymi osiągnięciami stoi pewien sekret: potęga umysłu. Jackman zawsze szuka idealnej równowagi między tym, czego chce jego mózg, a tym, co może wykonać jego ciało.

"Nie wyznaczam sobie w życiu celów - mówi. - W Ameryce ludzie są opętani ich wymyślaniem i realizacją. Przyznaję, że to w pewnym stopniu pomaga w życiu, ale cele nas ograniczają. Mamy o wiele większe zdolności, niż nam się wydaje. Widać to wyraźnie po ludziach będących pod presją. Jak biegnie się finał sprintu na 100 metrów na olimpiadzie? Kiedy bieg jest raz na 4 lata i przez ten czas wszystko jest podporządkowane przygotowaniom? To nie może być tylko adrenalina." Potem kiwa głową i się uśmiecha. "Może to umysł przestaje nas ograniczać" - mówi.


Odpowiednie nastawienie

Nie ma lepszej demonstracji laboratoryjnej tej hipotezy, niż specjalne chwyty psychologiczne, które Jackman-Wolverine stosuje w swoim treningu .

"Dla potrzeb filmu mocno go podrasowałem - opowiada. - Dzienne spędzam w siłowni półtorej godziny i zjadam tysiąc kalorii więcej niż zwykle. Podczas treningów ani przez chwilę się nie oszczędzam. Z głośników leci Godsmack albo Metallica, a ja wrzeszczę i krzyczę. W ten sposób nie tylko wczuwam się w rolę, ale motywuję się do wysiłku."

Sam program treningowy nie jest wybitnie nowatorski. Duże ciężary - różne wersje wyciskania, wykroki i przysiady ze sztangą, wyciskanie na suwnicy czy inne podstawowe ćwiczenia.

"Zmieniam ten zestaw co 3 tygodnie - mówi. - Przez pierwsze 3 tygodnie stosuję duże obciążenia i długie odpoczynki pomiędzy seriami. Na kolejne 3 tygodnie przechodzę na mniejsze obciążenia, a każde powtórzenie staram się wykonywać powoli (liczę do czterech podczas podnoszenia i znowu do czterech podczas opuszczania ciężaru). Później stawiam na szybki, dynamiczny trening, wciąż zmieniając zestaw ćwiczeń."
Jackman podchodzi do treningów przez cały czas tak samo, bardzo w stylu granego przez siebie gwałtownego, nieobliczalnego, nieokiełznanego Wolverine'a - nie odpuszcza nawet na sekundę. Dzięki temu, że potrafił pokonać ograniczenia umysłu, udało mu się osiągnąć coś, do czego wcześniej nie był zdolny: wycisnął 315-funtową sztangę (143 kg).

"Kiedy trzymasz nad sobą gryf z takim obciążeniem, zawsze nadchodzi przełomowy moment - albo się wkurzysz na ten ciężar i dasz radę, albo poprosisz partnera o pomoc. Właśnie w tym momencie - jestem pewien, że zna go każdy facet czytający ten artykuł - Wolverine nie tylko się wkurza, on po prostu staje się wulkanem złości. Staram się osiągać ten stan na każdym treningu - dochodzić do granicy swoich możliwości i pokonywać ją."

W ten sposób Jackman podchodzi do każdego zadania wymagającego sprawności fizycznej. Jest także nieustępliwy - jeżeli nie może czegoś zrobić dziś, OK, trudno, ale spróbuje jeszcze raz jutro. Wielu facetów nie ma takiej konsekwencji. Czy Ty byłbyś gotów przez cały rok poddawać się takiemu reżimowi?


Szukanie wyzwań

Kiedy Hugh przygotowywał się do roli w "Źródle", musiał aż przez 9 miesięcy codziennie ćwiczyć jogę, aby móc usiąść w pozycji lotosu, a żeby móc utrzymać ją przez czas niezbędny do wykonania podwodnych ujęć, trenował kolejne 3. Dlaczego więc nie wynajęto dublera? Aronofsky oczywiście to zaproponował, ale Jackman tylko pokręcił głową, że się nie zgadza.

"Kiedy widzę takie zadania, jak to z pozycją lotosu, traktuję je jak wyzwania i po prostu muszę sprawdzić, czy im podołam" - tłumaczy.

Oto, co najbardziej motywuje Hugh Jackmana: zamiast stawiania sobie celów - poszukiwanie momentów będących wyzwaniami. To właśnie one są prawdziwymi testami, bo dają ci odpowiedź, czy wytrzymujesz presję w sytuacji, kiedy obserwują cię inni ludzie.

"To strach przed nimi nas obezwładnia. I to jest właśnie najgorsza rzecz związana ze starzeniem się. Z wiekiem coraz częściej widzisz, jak ludziom coś się nie udaje. Coraz częściej zawodzisz sam. Jak więc utrzymać, ten dziecięcy brak obaw? Trzeba próbować" - mówi. Potem uśmiecha się: "Na szczęście ja nie boję się zrobić z siebie durnia."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz